Opowiadanie ,,Dni, które zmieniły moje życie''.

 - Witam wszystkich mieszkańców Vilentown na corocznym festiwalu mody! - przywitał wszystkich mój ojciec Max - prezydent, którego wszyscy uwielbiają.
 Siedziałam właśnie pod sceną przeglądając swoje drogie prezenty od wielbicieli. Co kilka minut przeglądałam telefon.
 - Witam, Panno Zoey - powiedział Nicolas, który był doradcą mojego taty. 
 - Jestem zajęta, nie mogę teraz rozmawiać - mruknęłam.
 Nicolas westchnął tylko i odszedł mrucząc coś pod nosem. Byłam zajęta, dlatego go spławiłam. Moim dzisiejszym celem było przedostanie się za kulisy pokazu mody, wyrzucenie jednej z modelek i zajęcie jej miejsca na wybiegu. Zamknęłam pudełko z biżuterią od jednego z gości i ruszyłam w stronę kulis. Idąc myślałam o tym, jak postrzegają mnie ludzie. Mieli mnie za bogatą snobkę, dla której liczy się tylko telefon, sława i pieniądze. Prawdę mówiąc... mieli trochę racji. Ja po prostu lubiłam taka być. Zadowalało mnie takie życie, więc co tu zmieniać? 
 Weszłam za kulisy i powiedziałam:
 - No dobra, przyznać się, która ukradła moją torebkę od ,,Armani''?! 
 - Ależ Panienko, nikt takiej torby nie ma, nawet jej nie widziałyśmy - uznała Lucy, czyli menadżerka całego pokazu. 
 - Jak to nie? -obruszyłam się - Więc co robi ta dziewczyna z moją torebką? - przeniosłam wzrok na wysoką brunetkę, która patrzyła na mnie z osłupieniem. 
 - Ja? Nigdy w życiu! To część stylizacji do pokazu, przysięgam...
 Wyrwałam jej torbę od tak. Owszem, to była tylko część pokazu, ale ja mogłam wszystko. 
 - Wynoś się! - krzyknęłam, a brunetka uciekła z płaczem.
 W pośpiechu ubrałam czerwoną sukienkę z cekinami. Pokaz już się zaczął. Odeszłam za scenę i patrzyłam na schodki. Usłyszałam już swoje imię, wołanie na scenę, gdy nagle... Dostałam czymś w głowę, straciłam przytomność i... nie pamiętałam już nic więcej. 
 Obudziłam się. Próbowałam dostrzec jakąkolwiek smugę światła, ale dookoła panowała całkowita ciemność. Czułam chłód na całym ciele. Czułam tylko, że siedzę na betonie i to, że to na pewno nie mój dom i nic przyjemnego. Nagle oślepił mnie błysk latarki, świecącej prosto w moje oczy.
 - Co się... -próbowałam powiedzieć, ale głowa nadal mnie bolała i ciężko było mi cokolwiek wydusić.
 - Myślisz, że Twoje życie będzie zawsze takie piękne? - zapytał retorycznie nieznajomy głos. 
 Nagle włączyło się światło, a ja zobaczyłam chłopaka w kapturze. 
 - Wypuść mnie natychmiast, ty, ty...
 - Potworze? -zaśmiał się. Wyraźnie sobie ze mnie drwił. - Pewnie zastanawiasz się, czemu tu jesteś. Powiem krótko. Ty jesteś wredna i zapatrzona w siebie, ale masz bogatą rodzinę, a ja potrzebuję twoich pieniędzy.
 Popatrzyłam na niego. Chciał tylko pieniędzy. Nie wiem, czy powinnam była się z tego śmiać, czy płakać. 
 - Tylko, że... Ojciec wyjechał na kilka dni, sprawy służbowe. Wypuść mnie, a pieniądze dostaniesz po jego powrocie. 
 - Nie jestem głupi - odparł lekko zdenerwowany. -Przecież uciekniesz i zadzwonisz po policję, znam już takie jak ty. 
 Dalsze negocjacje z tym chłopakiem nie miały sensu. Nagle do pomieszczenia wszedł umięśniony, starszy mężczyzna. Mógłby być jego ojcem. Zaczęli szeptać i zerkali na mnie. Po chwili ten starszy przystawił chłopaka do ściany i ostrzegł groźnie: 
 - Masz trzy dni. Caleb. Trzy dni. 

 Kolejny dzień był dla mnie koszmarem. Liny na rękach i kostkach strasznie mnie uwierały. Siniaki zaczęły się pojawiać. Nie miałam ochoty jeść czy pić. Od zawsze jadałam w restauracjach, a teraz dostałam marną kromkę chleba i wodę. Już wolałam tego nie ruszać. 
 - Czemu ty też jesz to samo, co mi dali? Nie masz nic lepszego? - zapytałam Caleba, bo tak miał na imię chłopak w kapturze. 
 - Nie twoja sprawa, siedź cicho - odparł szorstko i jadł dalej. 
 Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Obudził mnie szloch, którego ktoś nie potrafił stłumić. Otwarłam oczy i ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam właśnie... Caleba. Siedział w kącie skulony i płakał, a do tego trząsł się lekko. 
 - Ej, co się stało? -zapytałam.
 Spojrzał na mnie i wytarł oczy. Nie chciał, abym widziała, jak płacze. 
 - Oh Zoey, nie śpisz...
 - No nie śpię. Co się stało? Wiem, że tak było, nie musisz tego ukrywać. 
 - Nic ważnego... - spuścił wzrok - z resztą nawet jeśli ci powiem, to i tak niczego to nie zmieni. 
 - Ale proszę Cię, ja nalegam - utrzymywałam na swoim. 
 Wstał i podszedł do mnie, a następnie usiadł na przeciwko. 
 - Nie jesteś tu bez powodu... Jeśli nie zdobędę pieniędzy to, to... Oni ją zabiją...
 Spojrzałam na niego z przerażeniem. Słowo ,,zabić'' w jego ustach brzmiało przerażająco. 
 - Ale jak to zabiją? Kogo? 
 - Moją siostrę, Lily... - wypowiedział te słowa ze zgrozą. - Porwali ją i żądają okupu, a wszystko przez ten głupi hazard i alkohol ojca.
 Złapałem go mocno za rękę. Chciałam, by przez chwilę przynajmniej poczuł, że ma kogoś obok, kto mu współczuje. Nie sądziłam, że otworzy się jeszcze bardziej. 
 - Od śmierci mamy, ojciec strasznie się zmienił. Zadłużył naszą rodzinę, popadł w hazard i pijaństwo. Jest winien tym ludziom jakieś kilkaset tysięcy... Oni dla okupu porwali naszą małą Lily, ona jest taka mała...
 Poczułam, jak do oczu same napływają mi łzy. Nigdy nie widziałam świata od tej strony. Żyłam w luksusach, więc ciężko było sobie to wyobrazić. Ta historia była niczym horror. Najgorsze jest to, że jeszcze się nie skończyła. 
 - A więc - mówił dalej Caleb - ojciec kazał mi Cię porwać i żądać pieniędzy od prezydenta, aby zapłacić tamtym, którzy porwali małą. To takie skomplikowane - spojrzał na mnie ze smutkiem. - Ale ja nie chcę być tacy, jak oni. Strasznie Cię przepraszam, Zoey. 
 - Caleb, spokojnie. Wszystko wróci do normy.
 - Tylko, że to jest moja norma. -Wstał i odwiązywał liny z moich rąk i kostek. 
 - Ja dam ci te pieniądze... będzie dobrze... 
 - Nie, Zoey. Ty masz swoje własne życie - pomógł mi wstać - i najwyższa pora, byś poszła i żyła nim dalej. Ja... dam radę. 
 Złapałam go za rękę znowu. 
 - Pójdę, ale tylko po to, by wrócić silniejsza. Nie zostawię Cię, daj mi tylko trochę czasu -powiedziałam, uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do domu. 

 Kiedy pierwszy raz po tych trzech dniach ujrzałam słońce i piękne niebieskie niebo, poczułam, że mam wszystko. Świeże powietrze jest czymś wspaniałym, a drzewa szumiące o tej porze to ósmy cud świata. Zmieniłam się, już to zauważyłam. 
 Przybiegłam do rezydencji. 
  -Tato! -zawołałam ze łzami w oczach.
 - Zoey, córeczko! - podbiegł do mnie i uścisnął mnie mocno.
 Staliśmy tak wtuleni przez chwilę, jednak nie zapomniałam o Calebie, Lily i jego życiu. 
 - Tato, musimy poważnie porozmawiać. 

 Długo zajęło przekonanie ojca, opowiedzenie całej historii i przedstawienie planu. Chciałam pomóc komuś, kto mnie porwał. Ale przecież zrobił to, bo musiał. Uratował mi może życie. Nie wiadomo kim bym była, gdyby nie te wydarzenia. 
 Cała akcja ratunkowa Lily trwała tak szybko, że nie sposób ją opisać. Mała przytuliła się do mnie po wszystkim i poprosiła tylko, by zaprowadzić ją do braciszka. Wzruszyłam się. Gdy ujrzałam szczęście w oczach Caleba, który tulił swoją siostrę, poczułam, że teraz właśnie naprawdę jestem sobą. Jednak gdy Max - prezydent i mój kochany ojciec, zaproponował tej rodzinie mieszkanie obok nas, byłam przeszczęśliwa, pękałam z dumy za tatę. 
 - Dziękuję ci, Zoey. Jesteś niesamowita - powiedział Caleb i przytulił mnie mocno. 


 Minął miesiąc. Właśnie miałam wystąpić publicznie na przyjęciu urodzinowym Caleba. Wzięłam do ręki mikrofon i zaczęłam:
 - W dzisiejszych czasach bardzo ciężko jest odnaleźć siebie. Często potrzeba wiele przeżyć, by zobaczyć kim się jest naprawdę. Cieszmy się z tego, co mamy, a szczególnie z tego, że mamy obok siebie przyjaciół, takich jak Caleb. Pamiętajcie! Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie dzień, w którym wszystko się zmieni. 


KONIEC





Komentarze

  1. Brzmi ciekawie :) ale popracuj nad interpunkcją, brak przecinków trochę razi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. JAk na razie zapowiada się super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia w dalszym tworzeniu!
    https://kinga-wajman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobre opowiadanie. Fabuła ciekawa. Jedyne błędy jakie zauważyłam to błędy stylistyczne. Na początku tekstu pojawiły się powtórzenia - np. " Siedziałam właśnie pod sceną przeglądając swoje drogie prezenty od wielbicieli. Co kilka minut przeglądałam telefon." - dwa razy występuje słowo przeglądać. Mogłabyś przekształcić je na przykład tak "Siedziałam właśnie pod sceną oglądając swoje drogie...." Od razu inaczej wygląda. Osobiście korzystam ze słownika synonimów online. Jest bardzo przydatny. Staraj się też nie nadużywać spójnika i. Czasami lepiej zrobić krótkie zdania niż parę długich, gdzie powtarza się i.
    Ogółem bardzo mi się spodobało. Masz potencjał.
    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytało się naprawdę przyjemnie. Faktycznie, zdarzyło się parę powtórzeń, ale nad wszystkim można popracować, prawda?
    Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No! Bardzo dobrze wchodzi historia. Mocna strona to wartkie, naturalne dialogi. Pozdrawiam Pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie napisane , z dnia na dzień bedzie jeszcze lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie oby tak dalej :)
    Pozdrawiam Eva

    OdpowiedzUsuń
  9. O, festiwal mody. Moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz